Boliwia jest krajem trudnym turystycznie. To chyba jedno z niewielu miejsc na ziemi, gdzie podróż jest utrapieniem. Warto jednak trochę się natrudzić, odbyć kilka starć w nieprzyjaznymi Boliwijczykami i wspólnie z tabunem turystów udać się odkryć samemu niezwykłe Salar de Uyuni i Park narodowy Eduardo Avaroa. Wycieczki zwykle organizowane są w opcji jednodniowej, trzy- lub czterodniowej (Boliwia + Chile) w zależności od miejsca startu i ilości odwiedzanych miejsc. My startowaliśmy z Uyuni. Autobusy z La Paz, Potosi, Sucre zatrzymują się na ulicy, na której jest wiele biur turystycznych i firm transportowych. Podobnie jak i na wszystkich innych ulicach tego miasteczka 😉 Praktycznie od razu po wyjściu z autobusu trafiliśmy na biuro, z którym ostatecznie pojechaliśmy na wycieczkę w opcji 3 – dniowej. Jako, że była to pora deszczowa nie udało się zobaczyć wyspy kaktusów (Isla Incahuasi). Podejrzewam, że w zależności od uwarunkowań atmosferycznych, dostępność atrakcji w tych wycieczkach jest różna i warto kilka razy potwierdzić z organizatorem, co konkretnie zobaczymy podczas swojego wyjazdu. Warto też – już nawet bez pytania miejscowych – zabrać ze sobą ciepłe rzeczy, i to podczas każdej pory roku. Nasza bezzębna organizatorka poleciła zabrać letnie rzeczy i japonki i ewntualnie jakąś ciepłą bluzę na wypadek, gdyby wieczorem miało się ochłodzić. A tymczasem w czasie wycieczki okazało się, że w wyższych partiach leży śnieg, przez większość czasu towarzyszy nam zachmurzenie, a wiatr z pewnością nie należy do kategorii przyjemnych bryz. Wieczorem jest tak zimno, że bluza i 2 koce to nadal za mało. Dobrym rozwiązaniem jest także zabranie ze sobą śpiwora. Czytając różne relacje w internecie, na pewno natraficie na skrajnie różne opisy warunków noclegowych i żywieniowych na boliwijskich wycieczkach. Na naszej, akurat wszystkie noclegi były dość przyzwoite i nawet w opcji z łazienką. Dodatkowym plus dla wyżywienia. Co prawda, nasi wyzyskiwani przez biuro kierowcy na postojach, po wielu godzinach jazdy, musieli wcielać się jeszcze w role kucharzy, ale efekty były jednak bardzo smaczne.
3 Days Salar de Uyuni Tour
Co zobaczycie na pewno (o ile akurat nie będzie zachmurzenia lub deszczu): zapierające dech w piersiach krajobrazy, solniska, laguny: białą, zieloną kolorową i inne; gejzery, wulkany, góry, eoliczne formacje skalne, lamy, flamingi, surrealistyczną pustynię oraz wyjątkowo brzydki cmentarz pociągów. Za samą wycieczkę w biurze Huaynuma tours zapłaciliśmy 650 boliviano, czyli ok. 350 zł (3 dni, 2 noce). Dodatkowo musieliśmy zapłacić za wstęp do rezerwatu Eduardo Avaroa – 150 $b (∼78 zł).
Valle De Rocas
Laguna Colorada
Geysers Sol de La Mañana & Polques
Eduardo Avaroa National Park 4×4
Pustynia Salvadora Dali
Laguna Blanca & Verde
Lama glama
Cementerio de trenes
Nasze rady:
- Robienie zdjęć ‘z perspektywą’ na solnisku jest trudne. Naprawdę. zob ten wpis. Zdecydowanie warto wcześniej poczytać coś na ten temat i przeszukać instagram pod kątem inspiracji, i spróbować odtworzyć najlepsze pomysły. Do tego typu zdjęć najlepiej nadają się proste aparaty z funkcją auto.
- Robienie zdjęć ‘z perspektywą’ na solnisku odbywa się z reguły w pozycji horyzontalnej dlatego mały protip: zabierzcie ze sobą niewielką, składaną matę piknikową z termoizolacją lub inny sprzęt zabezpieczający przed solą. Taka mata przyda się jako zabezpieczenie ubrania i przeciwdziałanie podrażnieniu skóry, dodatkowo świetnie odizoluje wasz plecak czy rzeczy w hotelu solnym.
- Samochody bywają w różnym stanie technicznym, może się zdarzyć tak, że klimatyzacja grzeje, a okna się nie otwierają.
- Jedzenie i picie dostajecie tylko na postojach. Dobrze jest mieć swoje przekąski i napoje. Ale też nie warto przesadzać z ilością własnej wody. Spokojnie extra 2 litry wystarczą dla 1 osoby.
- Większa część wycieczki to będzie jazda samochodami. Bywa, że kierowcy nie zatrzymują się przez kilka godzin. Dodatkowo samochody są wypchane plecakami, torbami i jedzeniem nie tylko na dachu, ale też w środku. Jedzie 7 osób i tylko na przednich siedzeniach nie jest ciasno.
- A veces, aparte de ti, no hay nadie quien habla ingles ;).