Wyjazd do Mińska zorganizowałam spontanicznie, bez przygotowania. Przyjęłam, że skoro nie mam zbyt wiele czasu, a i potencjalne atrakcje socrealistycznego miasta są dalekie od moich zainteresowań, to może zdam się na przypadek.
Przypadek, okazał się dla mnie łaskawszy, niż mogłabym sobie wymarzyć. Na miejscu okazało się, że w trakcie mojego pobytu w Mińsku odbywał się tam czwarty festiwal Tbilisoba. Wydarzenie gruzińskie, w ramach którego na terenie całego Górnego miasta (najstarsza część Mińska), grillowano, degustowano, śpiewano i tańczono. W ramach festiwalu odbywały się również koncerty i występy gruzińskich artystów. Nie jestem w stanie merytorycznie wypowiedzieć się na temat występujących, ale z tego co udało mi się ustalić były to zespoły „legendarne” i dobrze lokalnie rozpoznawalne. Szczególnie dużo, mówiono o gruzińskiej piosenkarce jazzowowej Nino Katamadze. Pomiędzy, dobrze znanymi mi gruzińskimi hulankami, mogłam doświadczyć osobliwości reżimowych – były więc odezwy polityczne i „samozwańcze” deklamacje patriotyczne lokalsów.
Podczas pobytu w Mińsku, mieszkałam w kultowym hotelu białoruskich wyższych sfer. Prześmiesznym miejscu, w którym do śniadaniowego kotleta (sic!) z głośników leciała Metallica i Black Sabbath. W hotelu, przebywałam w otoczeniu starszych panów w białych (sic!) garniturach. Poza pierwszym dniem, w obiekcie nie było innych kobiet. Był za to jeden przyczajony pan, który wyjątkowo bacznie mnie obserwował, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Możliwe, że podejrzewaliśmy się wzajemnie o nieczystość wywiadowczych intencji.
Co udało mi się – poza festiwalem – zobaczyć? Wydawało mi się, że niewiele. Ale post factum, okazało się, że widziałam wszystko. Przynajmniej porównując się z kimś, kto deklaruje, że wie co warto tam zwiedzać. Większość osób rozpoczyna od Placu Niepodległości, ekscytując się osamotnionym pomnikiem Lenina. Ja, przy tym Placu mieszkałam, więc każdy dzień rozpoczynałam od tego punktu. Sam pomnik Lenina, w żadnym stopniu mnie nie emocjonuje, bo jako dziecko widziałam zmumifikowane zwłoki Włodzimierza. Ale co dalej? Z ogromnego, pustego Pl. Niepodległości odchodzi kilkukilometrowa aleja o tej samej nazwie. Przy tej długiej ulicy zlokalizowane są największe atrakcje, tzn. popisowe białoruskie budynki i place. Widziałam je wszystkie: budynek KGB, muzeum partii robotniczej, białoruski cyrk, futurystyczny budynek biblioteki oraz największe place: Niepodległości, Październikowy, Zwycięstwa. Nie jest to jednak jakiś szczególny wyczyn. Wydaje mi się, że każdy kto pojedzie do Mińska w celach turystycznych, zobaczy te same rzeczy.
Co zatem jest fajnego w Mińsku? Przy Al. Niepodległości, prawie przy każdym skrzyżowaniu znajdują się tablice informacyjne, na temat najbliższych atrakcji, ale również rekomendowanych restauracji i kawiarni. Przy głównej ulicy nie ma sklepów spożywczych, tzn. tak może się wydawać, bowiem supermarkety ukryte są wewnątrz budynków lub podziemi. Jeśli GPS wskazuje Wam, że supermarket gdzieś jest w pobliżu, to tak jest! i najpewniej trzeba przejść wąskimi korytarzem na tył lub do piwnic budynku. Ciekawe podejście estetyczne. W ogóle w Mińsku jest bardzo czysto, przestrzennie. Nie ma paskudnych banerów i wielkopowierzchniowych reklam. Nie licząc oczywiście tych propagandowych.
Ze względu na fantastyczną gruzińską suprę, nie miałam dużej możliwości zapoznania z białoruską kuchnią, ale odkryłam fajne garmażeryjne rozwiązanie sprzedażowo-społeczne. Wewnątrz dużych budynków (najczęściej tych oznaczonych na mapach jako markety) znajdują się korytarze podzielone na małe boksy specjalizujące się w mocnych alkoholach lub wyrobach cukierniczych. Przy każdym stanowisku pani w oldskulowym fartuszku serwuje klientom kieliszki z wódeczką lub ciasteczka z ogromna ilością bitej śmietany. Świetne socjalistyczne miejsce „klubowe”.Z praktycznych informacji, które mogą wam się przydać: Na chwilę obecną nie ma już obowiązku wypełniania formularza pobytowego. Potwierdzam natomiast, że potrzebujecie dowód ubezpieczenia. Dokument musi być wystawiony w języku angielskim lub rosyjskim. Z lotniska do miasta jeździ, co 40 min. autobus Minsktrans nr 300Э. Podróż trwa 1 godzinę. Bilety kupicie u kierowcy, ale w drodze na lotnisko sugeruję zakupić bilet na dworcu Tsentralnyi. Szczególnie jeśli nie możecie pozwolić sobie na opóźnienie. Widziałam płaczących (serio!) ludzi których kierowca nie zabrał, mówiąc im ze zabiera tylko tych z biletami. Bilet kosztuje 4 ruble (∼7 zł), jeśli macie mała walizkę kabinową to zabierajcie ją do środka mieści się pod nogami. Użycie luku bagażowego jest extra płatne.