Większość z nas na hasło: kuchnia węgierska od razu widzi paprykę, więcej papryki, no i może jeszcze paprykarz. Nie jest to oczywiście błędne, bo w bardzo wielu węgierskich daniach znajdziemy paprykę, ale jednak nie tylko, więc dziś krótki przewodnik po węgierskich pysznościach, które możemy zamawiać zarówno w restauracjach, jak i na ulicy – spacerując, zwiedzając i poznając niezwykłe węgierskie miasta.
Numerem jeden – bez którego żaden wyjazd na Węgry nie jest pełny jest oczywiście langosz – placek z ciasta drożdżowego, które jest smażone na głębokim tłuszczu i w wersji klasycznej – podawane z dodatkiem kwaśnej śmietany i sera. Brzmi banalnie? Możliwe, ale zdecydowanie warto z rozwagą podejść do wyboru miejsca gdzie będziecie pałaszować langosze, bo wybór takiego smażonego na przepalonym już tłuszczu odbierze wam całą radość z próbowania tej pyszności. Oprócz jedynej właściwej wersji – ze śmietana i serem coraz więcej miejsc serwuje też dodatkowe wariacje – z konfiturą z cebuli, mięsem, pieczoną papryką, warzywami, rukolą…. aż do wersji słodkiej np. z nutellą. Dla mnie to zbyt wiele, ale skoro stworzyli taką wersję to musi być nią zainteresowanie.
Gulasz to zdecydowanie jeden z filarów węgierskiej kuchni – może występować jako zupa (gulyásleves), lub jako potrawka (gulyás). Na pewno spodziewajcie się dużej ilości papryki, wołowiny, cebuli i ostrych przypraw. W wersji restauracyjnej dostaniecie go w miniaturowych garnkach z przykrywką lub mini bograczach – czyli kociołkach do gotowania nad ogniskiem. Będąc ostatnio w Budapeszcie udało mi się natknąć na gulasze serwowane w chlebie – zupełnie jak swojski żurek.
Jak już jesteśmy przy bograczu to zdecydowanie warto też wymienić inne tradycyjne węgierskie danie, które się w nim przygotowuje – halászlé – a więc węgierską, ostrą odpowiedz na francuskie bouillabaisse , a zatem nic innego jak tylko zupę rybną. Zazwyczaj przygotowuje się ją z karpi lub mieszanki ryb rzecznych (w przeciwieństwie do francuskiej odpowiedniczki, która przygotowywana jest z ryb morskich i owoców morza), ostrej papryki (a jakże!), pomidorów, cebuli, czasem z ziemniakami lub makaronem i dużą ilością przypraw. Serwowana z chlebem ale zważywszy na ostrość na pewno będzie go wam za mało.
We wstępnie wspomniałam o paprykarzu, jednak ten paprykarz zdecydowanie nie ma nic wspólnego z naszym paprykarzem … szczecińskim. Węgierski paprykarz to rodzaj potrawki, gdzie główną rolę gra sos z papryki, a zazwyczaj występuje w wersji z kurczakiem (csirkepaprikás). Jest też wersja paprykarza z ziemniakami i kiełbasą (paprikás krumpli).
Jeśli lubicie ziemniaki i np. zatęsknicie za polskimi smakami poszukajcie tócsni – czyli placków ziemniaczanych. Co prawda przyrządzane są z identycznych składników jak te polskie, jednak od czego wasza wyobraźnia kulinarna? Można spróbować doszukiwać się różnic, i zrobić sobie mini konkurs w tym zakresie, bo jak wiadomo te same dania potrafią smakować zupełnie inaczej – w zależności od tego gdzie się je przygotowuje i próbuje. Tócsni mogą być podawane same lub np. z serem (sajt) czy śmietaną (tejföl).
W większości fastfoodów sieciowych przygotowane są wersje ich specjałów z lokalnym twistem. Na Węgrzech jest to malac burger, czyli kanapka z szarpaną wieprzowiną (pulled pork). Jako że droga malac burgera do fastfoodów wiedzie z ulicznych budek najlepiej próbować go właśnie w wersji streefoodowej – możecie się wtedy spodziewać większych porcji na lepszych jakościowo składnikach.
Najedzeni? To może na koniec po kawałku kürtőskalács? Pod tą skomplikowaną nazwą kryje się węgierskie drożdżowe ciastko kominowe ( chimney cake, chimney cone). Wypiekane na specjalnych wałkach(rożnach) idealnie nadaje się złapania podczas zwiedzania i spałaszowania w drodze. No bo kto powie nem¹: warstwom; masełka, cynamonu czy orzechów? Ja zdecydowanie mówię: így²!
¹ węg. NIE ≠ ² węg. TAK