Chichen Itza to pozostałość archeologiczna po prekolumbijskim mieście Majów. Miejsce wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO i ogłoszone jednym z siedmiu nowych cudów świata. Czy ruiny robią aż takie wrażenie? Szczerze mówią, nie bardzo. Szczególnie blado wypadają przy zestawieniu z olbrzymim Imperium Ankoru czy przepiękną lokalizacją Machu Picchu. Istotnie ciekawa jest tajemnica świątyni Kukulkana (El Castillo) czyli niewyjaśniona genialność Majów w sprawie kalendarza słonecznego. Jeszcze bardziej intrygująca jest teoria ceremonialnych morderstw, w tym osobliwość rytualnych meczy, w których zamiast piłką grywano odciętymi głowami (sic!). Wszystko fajne, ale w opowiadaniach, bo na miejscu nic takiego nie zobaczycie. Ruin jest niewiele. Mury są ogrodzone i wszystko ogląda się z pewnej odległości. Nie ma też mowy, aby wspiąć się na piramidę. Czy to oznacza, że żałuję, że tam pojechałam? Otoż nie, bo chciałam to miejsce zobaczyć odkąd przeczytałam Thorgala (Miasto zaginionego boga) i zidentyfikowałam prawdziwą lokalizację komiksowego miasta Mayaxatl.
Praktycznie
- Dojazd do Chichen Itza: możliwy jest z wszystkich miast Płw. Jukatan. Autobusy firmy ADO zatrzymują się bezpośrednio przed wejściem na obszar archeologiczny. Dojazd z Cancun zajmuje 3 godz., a z Tulum 2,5 godz. Koszt biletu autobusowego to średnio ok. 30 zł.
- Bilet wstępu kosztuje 242 MXN (∼50 zł)